13 czerwca 2005

***


Księżyc wzeszedł ponad dachy jak co noc
Widzę twarze które nikną w świetle bladych lamp
Wabi mnie coraz silniej ten tłum
Te światła, ten księżyc i ten cały szum
Co dzień modlę się o więcej sił
Ale wiem, że i tak będę zły
Nie usłyszysz moich kroków nie zobaczysz cienia gdy
Nad dachami w nocy księżyc lśni
Tym kim jestem stałem się wiele lat wstecz
Jak niewinne jagnię wpadłem w życia sieć
Nie odsłonię swojej twarzy w dzień
Tylko w nocy przy księżycu możesz ujrzeć mnie
I cień kapelusza skrywa bestii wzrok
Mam grzesznika twarz, lecz kapłańską lekkość rąk
Nie usłyszysz moich kroków nie zobaczysz cienia gdy
Nad dachami w nocy księżyc lśni
Widzę ją co dzień gdy przechodzi w świetle lamp
Nie wyróżnia niczym się, ma niewinną młodą twarz
Wiele razy pod jej oknem stałem patrząc na jej cień
Chciałem zabić w sobie instynkt, tylko księżyc widział mnie
I prosiłem wtedy Boga by choć raz odmienił los
Muszę kochać to co niszczę i zabijać miłość swą
Nie usłyszysz moich kroków nie zobaczysz cienia gdy
Nad dachami w nocy księżyc lśni

Brak komentarzy: